Cały tekst opisujący tą niesamowitą historię przeczytacie w aktualnym wydaniu Nowej Gazety Lokalnej z 18.06 br. (nr 23) a my przypominamy ubiegłoroczną publikację.
Ratownicy stanęli na wysokości zadania
Odebrali poród w karetce
Z niecodziennym wyzwaniem musieli zmierzyć się dwaj ratownicy medyczni Falck, którzy zostali wezwani do Patrycji Krzemińskiej z Przewozu w gminie Cisek. Kobieta była w zaawansowanej ciąży i skarżyła się na bóle brzucha. Gdy okazało się, że ratownicy nie zdążą dojechać z pacjentką do kozielskiego szpitala, zatrzymali samochód na drodze i przystąpili do odebrania porodu.
Do nietypowego zdarzenia doszło 16 kwietnia po godz. 20.
- Wiedziałam, że coś jest nie tak. Cały czas wychodziłam do toalety, miałam uczucie ciężkiego brzucha. Położyłam się i poczułam, że odchodzą mi wody. Byłam pewna, że zaczyna się poród. Wezwaliśmy pogotowie - opowiada Patrycja Krzemińska.
W zadysponowanej z Polskiej Cerekwi karetce był pochodzący z Kędzierzyna-Koźla Adam Kowalczyk i Michał Korzekwa z Raciborza. Ratownicy tworzą zgrany team i lubią ze sobą pracować. Co jakiś czas trafiają na wspólny dyżur.
W tym dniu kierowcą karetki był Michał, a Adam pełnił funkcję kierownika zespołu. To on podejmował decyzje. Ratownicy wiedzieli, że jadą do ciężarnej, ale z posiadanych informacji wynikało, że do porodu zostały jeszcze dwa tygodnie.
- Zaczęliśmy dyżur o dziewiętnastej, a po godzinie otrzymaliśmy wezwanie. Na miejscu, po zebraniu wywiadu i zbadaniu pacjentki, podjęliśmy decyzję o zabraniu jej do szpitala. Wydawało mi się, że dojedziemy - opowiada Adam Kowalczyk, który ratownikiem medycznym jest od ośmiu lat.
Karetka miała do pokonania około 15 kilometrów.
- Jechałem jak mogłem najszybciej. Częstotliwość skurczów szybko rosła. Gdy byliśmy w Cisku, usłyszałem, że mam zatrzymać samochód. Byliśmy zdani na siebie i nasze umiejętności - opowiada Michał Korzekwa, w zawodzie od dwóch lat.
Na wyposażeniu karetki znajdował się zestaw porodowy, w skład którego wchodziły podkłady i serweta chłonna dla noworodka, nożyczki, zaciski do pępowiny, gumowa gruszka i sterylne rękawiczki.
- Liczyłem się z tym, że kiedyś mogę uczestniczyć w akcji porodowej. Byliśmy do tego przygotowywani - opowiada Michał Korzekwa.
Poród nastąpił bardzo szybko i na szczęście bez komplikacji. O godzinie 20.40 na świat przyszła Zuzia. Dziewczynka ważyła 2,7 kg i mierzyła 51 cm. Od ratowników otrzymała 10 punktów w skali Apgar.
- Osuszyliśmy noworodka, położyliśmy go mamie na piersi, żeby czuł się bezpiecznie. Następnie Michał zacisnął zaciski na pępowinie, a ja ją odciąłem. Potem Michał wsiadł za kierownicę i już w czwórkę pojechaliśmy dalej. Powiadomiliśmy szpital, że przyjedziemy z dwoma pacjentami, a nie z jednym - relacjonuje Adam Kowalczyk.
- Chciałabym bardzo podziękować ratownikom za opiekę i za to, co zrobili – mówi Patrycja Krzemińska. Kobieta podkreśla, że mimo nietypowej sytuacji czuła się bardzo bezpiecznie.
- Panowie bardzo dobrze się mną zajmowali i dbali, by nic złego się nie stało. Nigdy wcześniej nie miałam tak dobrej opieki - przyznała szczęśliwa mama.
- Musieliśmy stanąć na wysokości zadania. Dla nas, ratowników, codzienność to pijany człowiek, zatrzymanie krążenia, wypadek, urwana ręka. Porody to rzadkość. Częściej mamy do czynienia z dramatem ludzi niż z takim szczęściem. Doświadczenie z porodem jest jednym z milszych w mojej pracy - przyznaje Adam Kowalczyk, który mimo że ma dwójkę dzieci, nie mógł uczestniczyć w ich porodzie.
Okazuje się, że to nie była pierwsza taka przygoda w pracy naszych ratowników.
- Już trzeci raz wiozłem panią do porodu, w tym jedną z Adamem, kiedy pacjentka zaczęła rodzić. Na szczęście byliśmy już pod szpitalem i gdy pojawiła się główka dziecka, na miejscu była już położna - opowiada Michał Korzekwa.
Napisz komentarz
Komentarze