Dwoma samochodami w podróż wyruszyli: Viktoria Komendant - dziennikarka z Ukrainy, Rafał Pulkowski - dziennikarz "Nowej Gazety Lokalnej", a także wolontariusze Marzena Sennik i Bogdan Kamusella. Towarzyszył im Cyryl Tarachtiy, młody Ukrainiec, który z Kędzierzyna-Koźla obrał kierunek: ojczyzna.
- Przeprowadziliśmy zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy z listy wysłanej przez ukraińską fundację "Dobry Uczynek". Wsparło nas Starostwo Powiatowe w Kędzierzynie-Koźlu, punkt zbiórki na przystani "Szkwał" oraz prywatne osoby - opowiada, już w drodze, Rafał Pulkowski. - Uzbieraliśmy też ponad tysiąc złotych, za które między innymi zakupione zostały rzeczy dla żołnierzy ukraińskich.
Do Przemyśla i okolic trafiło też pięćdziesiąt paczek ze słodyczami i maskotkami dla dzieci, które przekraczają granicę.
Spontaniczna akcja
W zaledwie dwa dni po wybuchu wojny Rafał Pulkowski, Rafał Nosal i Marzena Sennik pojawili się na granicy polsko-ukraińskiej w miejscowości Krościenko. Wówczas odwiedzili też Medykę oraz punkt recepcyjny w Przemyślu.
- To był spontaniczny wyjazd, bardziej na zasadzie zwiadu, żeby wiedzieć, co trzeba zrobić i gdzie, co przywieźć następnym razem - mówi Marzena Sennik.
Tydzień później ekipa z naszego powiatu ponownie pojechała wesprzeć Ukraińców. Tym razem z dużymi ładunkami. Kilkoma samochodami w podróż wybrali się: Rafał Pulkowski, Rafał Nosal, Bogdan Kamusella i Mariusz Wysocki, u którego mieszka Viktoria Komendant. Jako tłumacz towarzyszyła im Alicja Pachelska.
Wyprawa, podczas której odwiedzono kilka wcześniej pominiętych punktów, a także przejście graniczne w Korczowej, zaowocowała pozyskaniem nowych kontaktów z wolontariuszami, lepiej znającymi potrzeby mieszkańców Ukrainy. Dodatkowo Viktoria nawiązała relację z ludźmi z fundacji "Dobry Uczynek", którzy przekazali jej listę produktów, jakich najbardziej potrzebują obywatele zaatakowanego państwa. Tuż potem wystartowała zbiórka rzeczy mających trafić do potrzebujących w ramach trzeciej akcji pomocowej.
Pierwszym punktem wyprawy z 22 marca był Przemyśl, a dokładnie główny punkt recepcyjny. Zorganizowano go w obiekcie, w którym działało kiedyś Tesco. Na parkingach przy hali nie ma już tłumów, jakie obserwowano w pierwszych dniach inwazji Rosji na sąsiadów. Zgoła inaczej jest wewnątrz budynku - tam jest dość tłoczno. Matkom z dziećmi, bo one przeważają, pomagają służby. Nasza ekipa przekazała zebrane dary członkom fundacji "Dobry Uczynek".
- Ukraińcy są bardzo wdzięczni Polakom. Nie spodziewali się tak zintensyfikowanej pomocy i aż tylu chętnych wspierających ich na różne sposoby - czy to oferując transport, ugoszczenie pod własnym dachem, czy przekazując coś od siebie - mówi Bogdan Kamusella, przenosząc dary do samochodu dostawczego, który wyruszy na Ukrainę. Dodaje, że potrzeby są ogromne. Już wiadomo, że na tej akcji pomoc się nie zakończy.
Mimo że ruch przed halą mniejszy niż przed kilkoma tygodniami, co chwilę podjeżdżają autokary, które zabierają uchodźców. Niektórymi Ukraińcy udadzą się do innych krajów. Sporo wolontariuszy z innych państw. Prawdziwa wieża Babel. Ze słonecznej pogody korzystają uchodźcy: kobiety i dzieci. Być może choć na chwilę zapomną o tym, co ich spotkało na ojczystej ziemi.
- Najbardziej nas poruszyło, a wręcz rozbiło w środku to, że Ukraińcy, tak jak i my, są w tym momencie totalnie bezradni - mówi Marzena Sennik. - Wielu z nich nie ma tu żadnych znajomych, nie ma się gdzie podziać. Boją się jechać w głąb Polski, bo nie wiedzą, co ich czeka. Nie chcą mieszkać u obcych ludzi. Niektórzy chcą czekać w tych halach blisko granicy z nadzieją, że za kilka dni wrócą do domu. Ale niektórzy już nie mają do czego wracać. I to jest najgorsze w tym wszystkim. Ci ludzie często nie mają już nic.
Gdy nadejdzie czas
Cyryl Tarachtiy ma 17 lat i olbrzymią wolę powrotu na Ukrainę. Niewzruszona jest postawa nastolatka. W ciągu całej podróży i podczas oczekiwania na transport, który odbierze go w Przemyślu, rzadko się uśmiechał. Jako poważnego i zamyślonego zapamiętają go członkowie ekipy z Kędzierzyna-Koźla.
- Wracam do miasta Chmielnicki. Wielu uchodźców jest tam obecnie zabieranych. Tam jest spokój - mówi Cyryl, dając się namówić Viktorii na rozmowę przed kamerą.
Z Kędzierzyna-Koźla młodzieniec wraca do rodzinnego miasta, by zaopiekować się babcią, która musi radzić sobie sama. Chłopak zapamięta Polskę jako kraj dobrych ludzi, którzy jemu i jego rodzinie, która została w Kędzierzynie-Koźlu, zapewnili bezpieczną przystań.
- Kiedy nadejdzie czas, pójdę walczyć o Ukrainę. Nie usiądę z boku - zapewnia Cyryl. Żegna się z ekipą i udaje do pojazdu, który zawiezie go do ojczystego kraju.
(...)
Cały artykuł w 12. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukazał się 29 marca
Napisz komentarz
Komentarze