Ukraińcy, którzy uciekli ze swojej ojczyzny, pochodzą z różnych miejscowości. Zarówno z tych ostrzeliwanych przez rosyjskie wojska, jak i tych niedotkniętych jeszcze agresją.
- Uciekliśmy z Kijowa, bo zaczynało tam być niebezpiecznie. Rosja chce napaść na wszystkie miasta w Ukrainie i dąży do tego, aby nasz kraj znikł z mapy Europy - powiedział 7-letni chłopiec.
Większość z uchodźców jest pod ogromnym wrażeniem ofiarnej pomocy Polaków.
- Wspieracie nas na każdym kroku - w zapewnieniu jedzenia, dachu nad głową i szkoły, w załatwieniu różnych dokumentów oraz w wielu innych sprawach. Prawdopodobnie niektórzy mają tu lepiej, niż we własnych domach. W imieniu swoim, wszystkich kobiet i dzieci chciałabym bardzo podziękować Polakom. Macie naprawdę dobre serca - mówi Orysia, mama dwóch dziewczynek.
Niektórzy przyjechali z Ukrainy do Kędzierzyna-Koźla, ponieważ mieli tu znajomych.
- Mój mąż poznał na Ukrainie kolegę, Polaka, który przyjechał do pracy. Po kilku miesiącach ten kolega załatwił mojemu mężowi pracę w Polsce. I tak się zaprzyjaźniliśmy. Teraz, gdy w naszym kraju wybuchła wojna, znajomi z Kędzierzyna-Koźla zaoferowali, że nas przyjmą do siebie. Mają duży dom, jest nam tu dobrze i mamy sporo miejsca. Chętnie będziemy tu przyjeżdżać w odwiedziny, ale jak tylko skończy się ten koszmar, chcielibyśmy bardzo wrócić do swojego domu - przyznaje Lena.
Jedni trafili do prywatnych domów i mieszkań ludzi, którzy zdecydowali się na przyjęcie Ukraińców pod swój dach. Inni mieszkają w obiektach przygotowanych przez gminę i powiat. Jednym z takich miejsc jest przystań "Szkwał" na kozielskiej wyspie, gdzie przebywa ośmioosobowa rodzina. Ich droga do bezpiecznego miejsca była długa i męcząca.
- Na początku pomogli nam wolontariusze po stronie ukraińskiej. Na granicy oferowali herbatę i kanapki. Dzieciom dawali słodycze i koce do ogrzania, bo było bardzo zimno. Staliśmy w długiej kolejce przez wiele godzin. Po przekroczeniu granicy, autobus zabrał nas 7 km dalej, do punktu recepcyjnego, gdzie przez ponad pół dnia znowu staliśmy w kolejce, aby się zarejestrować. Tam również wolontariusze byli bardzo życzliwi i gościnni. Dzieciom dano słodycze i ciepły posiłek. Następnie przyszedł wolontariusz i powiedział, że zawiezie nas do miejsca, gdzie możemy spać, czyli do Kędzierzyna-Koźla, gdzie tuż po przyjeździe natychmiast wszyscy przyszli, przynieśli jedzenie i ciepłe ubrania. Wierzę, że wyjechaliśmy z Ukrainy tymczasowo, że wrócimy do Kijowa. Będziemy czekać na zwycięstwo - opowiada pani Maria.
Napisz komentarz
Komentarze