Urszuli Dorociak-Kierwiak, współwłaścicielce Salonu Fryzjerskiego „Pasja” na kozielskim os. Zachód, czynsz, który pod koniec zeszłego roku wynosił 1563,77 zł., wzrósł od stycznia 2023 do 7934,77 zł miesięcznie! Głównie z uwagi na wyższe ceny ciepła. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszty energii elektrycznej oraz pensje pracownicze. Jak w tej sytuacji utrzymać mały biznes, płacący uczciwie podatki?
To dla nas katastrofa. Mam teraz płacić co miesiąc 8 tysięcy złotych za 82,68 metrów kwadratowych. Co gorsza ten rachunek to nie jest jeszcze rozliczenie centralnego ogrzewania za zeszły rok. W 2022 roku miałam niedopłatę sięgającą około 9 tysięcy złotych. Przypuszczam, że teraz będę musiała dopłacić do c.o. około 10 tys. zł - mówi Urszula Dorociak-Kierwiak. - Stwierdziłam, że teraz najrozsądniejszą decyzją będzie rezygnacja z dostaw ciepła zapewnianych przez MZEC.
Poniżej faktury z zaznaczonymi czerwoną ramką stawkami.
Wyjście awaryjne
Pani Urszula przyznaje, że po odcięciu się od miejskiej sieci ciepłowniczej, ona i jej wspólniczka mogłyby zakupić grzejniki akumulacyjne.
- Bo przecież nie możemy sobie pozwolić na to, aby nasi klienci i pracownicy marzli. Trudno powiedzieć, jak na tym wyjdziemy, bo nasz lokal nie jest ocieplony z zewnątrz, mimo usilnych próśb kierowanych przez nas do spółdzielni. Ściany nam przemarzają, tymczasem współczynnik na podzielnikach ciepła jest u nas taki sam, jak w przypadku budynków spółdzielczych, które zostały ocieplone - nie kryje irytacji pani Urszula, która wynajmuje ten lokal już od 12 lat. - Kompleksowo go wyremontowaliśmy z własnych pieniędzy. Zaciągnęliśmy na ten cel kredyt bankowy w wysokości 120 tys. zł plus odsetki, które oczywiście też trzeba było spłacić. Ten obiekt był po dwóch powodziach z 1997 i 2010 roku. Najdłużej, bo aż do powodzi tysiąclecia użytkował go pan Nazaruk, mając tu swój sklepik spożywczo-przemysłowy. Później krótko funkcjonował tu sklep mięsny, a następnie piekarnia, ale nie utrzymały się długo na rynku - wspomina nasza rozmówczyni.
Gdy przejmowała ten budynek, był on totalnie zdewastowany. Na początku spółdzielnia pomogła jej, ale tylko w wymianie okienek z tyłu nieruchomości.
- My wymieniliśmy drzwi, okna, całą instalację elektryczną, wodno-kanalizacyjną, przebudowaliśmy wszystkie ściany, położyliśmy kafelki. Zrobiliśmy też łazienki, wentylację grawitacyjną, a teraz słyszę, że mam sobie jeszcze sama ocieplić ten budynek i to na dłuższą metę mi się opłaci, bo wtedy nie będę musiała aż tyle płacić za ogrzewanie. Tymczasem takie ocieplenie to kolejne 20 tys. zł, które musiałabym zainwestować w nie moją nieruchomość – tłumaczy pani Urszula będąca współwłaścicielką firmy, która swoją drugą siedzibę posiada w Kędzierzynie. Jednak czynsz w przypadku salonu fryzjerskiego w Kędzierzynie sięga obecnie 1500 złotych. Budynek jest prywatny, a liczące około 50 mkw. pomieszczenia salonu ogrzewane są gazem. O dziwo, rachunki za błękitne paliwo nie są w tym przypadku tak odczuwalne jak w Koźlu.
Będą zwolnienia
Dlatego los kozielskiego biznesu stanął pod bardzo dużym znakiem zapytania.
- Ile musiałaby teraz kosztować usługa u fryzjera, żeby opłacić sam czynsz w tym lokalu, by jednocześnie płacić godziwie swoim pracownikom. Bo nie chodzi o to, żeby pracować tu za miskę ryżu. Nie wiem co robić dalej. Dałam swoim dziewczynom do zrozumienia, że mogą spodziewać się wypowiedzeń z pracy. Jestem tym wszystkim roztrzęsiona. Do tej pory brałam tylko jedną tabletkę na uspokojenie. Teraz, żeby jakoś przespać noc i w miarę normalnie funkcjonować w ciągu dnia, muszę wziąć aż trzy - nie ukrywa pani Urszula, która stoi przed poważnym dylematem. - Jeśli zamknę zakład, to do pośredniaka trafi kolejnych 5 osób, bo tyle dziewczyn obecnie zatrudniam. Prawdopodobnie w zaistniałej sytuacji będę zmuszona rozwiązać z nimi umowę o pracę z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia.
- Ile musiałaby teraz kosztować usługa u fryzjera, żeby uiścić tylko opłatę czynszową w tym lokalu i jednocześnie płacić godziwie swoim pracownikom? Bo nie chodzi o to, żeby pracować za miskę ryżu. Dałam swoim dziewczynom do zrozumienia, że mogą spodziewać się wypowiedzeń z pracy. Jestem z tego powodu roztrzęsiona. Do tej pory brałam tylko jedną tabletkę na uspokojenie. Obecnie, żeby jakoś przespać noc i w miarę normalnie funkcjonować w ciągu dnia, muszę wziąć aż trzy. Teraz do pośredniaka trafi kolejnych 5 osób, bo tyle dziewczyn zatrudniam. W zaistniałej sytuacji będę zmuszona rozwiązać z nimi umowę o pracę z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia - ubolewa pani Urszula, która rozmawiała już z innymi kozielskimi przedsiębiorcami. Oni też skarżą się na gigantyczne podwyżki czynszu.
Niektórzy, jak chociażby Ewa Linard Fedyszyn z kozielskiego Pubu pod Lwami, opisują drastyczny wzrost cen.
- My za ogrzewanie za grudzień, gdzie mieliśmy otwarte tylko po południu, dostaliśmy 5 tys. zł. Wcześniej płaciliśmy około 900 zł, a lokal był czynny od rana. Masakra. Czy to się kiedyś skończy? Oni chcą nas chyba wszystkich wykończyć - napisała na forum internetowym Ewa Linard Fedyszyn.
Skąd te wzrosty?
- Chciałabym przypomnieć, że 68,60 zł to była zeszłoroczna cena netto za 1 gigadżul, natomiast teraz mamy cenę 143 zł za 1 gigadżul, czyli odnotowaliśmy wzrost o 74,4 zł. Jakby nie liczyć, jest to o prawie 110 % więcej, nawet pomimo tego, że cena ta uwzględnia ustawową rekompensatę, którą objęte są lokale mieszkalne. Natomiast przedsiębiorcy w Koźlu i Blachowni, którzy nie są objęci tą rekompensatą, płacą teraz aż 284 zł za gigadżul. Lokale mieszkalne w tym te spółdzielcze z automatu zostały objęte rekompensatą, która obowiązywać ma do 30 kwietnia 2023 roku. Z tej formy wsparcia nie mogą natomiast skorzystać przedsiębiorcy - zauważa Jolanta Gądek-Rypel, prezes Zarządu Miejskiego Zakładu Energetyki Cieplnej Sp. z o.o. w Kędzierzynie-Koźlu.
Pani prezes zauważa, że jeśli chodzi o ceny za ciepło, to mamy bardzo dużą różnicę pomiędzy Koźlem i Blachownią, a pozostałymi osiedlami, takimi jak Azoty, Śródmieście, Piastów czy Pogorzelec.
- Próbujemy to zmienić i uważamy, że kupowanie gazu bezpośrednio na giełdzie to jest najrozsądniejsza droga. Chcemy z tym jak najszybciej ruszyć, bo mamy do czynienia z cenowym szaleństwem - przekonuje Jolanta Gądek-Rypel.
Faktycznie, jest to dobry kierunek, biorąc pod uwagę, że w ostatnim czasie cena błękitnego paliwa na giełdach mocno potaniała i wróciła do poziomu jeszcze sprzed wojny na Ukrainie.
Problem w tym, że przedsiębiorcy liczą na wsparcie już teraz. Jeśli obniżki cen, pojawią się dopiero za kilka miesięcy, to na pomoc będzie już za późno, bo wiele firm nie przetrwa na rynku do tego czasu.
- Mieliśmy już też telefony od najemców lokali użytkowych w budynkach mieszkalnych, które nie są objęte ustawowymi ulgami przewidzianymi do końca kwietnia. I tam jest prawdziwa tragedia. Przedsiębiorcy płacą w tym momencie takie stawki, jakie lokatorzy mieszkań będą płacić, dopiero od 1 maja tego roku - zauważa Wiesław Bryła, zastępcą prezesa Zarządu RSM „Chemik”, który przypomina, że w 2022 roku sezon grzewczy z uwagi na niskie temperatury trzeba było wydłużyć aż do maja.
Napisz komentarz
Komentarze